Hybrydowelove z Semilac Creamy Muffin



Cześć kochani!
Nie wiem jak wam, ale mi hybryda uratowała paznokcie. Jakieś 2lata temu miałam założone żele, po ok 3 tygodniach jak je ściągnęłam, pewnie wszyscy się domyślacie - nie miałam paznokci...Po półrocznej męczarni z krótkimi, rozdwajającymi się pazurami uznałam, że zrobię sobie hybrydę. Po przygodzie z żelami byłam do tego sceptycznie nastawiona ale chyba i tak gorzej być nie mogło? Pierwsze robiła mi koleżanka i przez kolor który miała, a był to Semilac 130 Sleeping Beauty tego dnia byłam szczęśliwą posiadaczką własnego zestawu do hybryd. Po tym jak je zdjęłam, moje paznokcie były twarde i widziałam zdrowy odrost - czego się nie spodziewałam. Odrazu zrobiłam nowe, haha :) Od roku robię sobie hybrydy regularnie i nie zauważyłam większych skutków ubocznych niż to, że przy ściąganiu niestety musisz je trochę poskrobać więc ich powierzchnia jest trochę chropowata. No i ten aceton który nie należy do najlepszych + wysusza ręce.
Wczoraj z czarnych kolorów przeszłam na klasycznego nudziaka w wykonaniu Semilac 136 Creamy Muffin.


Na początku miałam zmywacz z Neo Nails ale ze względu na to, że odnalazłam to cudeńko w Rossmanie, używam go już prawie od roku. Wystarczy trzymać 10min w sreberku i lakier fajnie schodzi.




Lakieru daje 3 cienkie warstwy, oczywiście na bazę. Każdą warstwę utwardzam po nie całą minutę. Na koniec grubsza warstwa topu i wtedy utwardzam 1,5 minuty. Strasznie podobają mi się różne ozdoby na paznokciach ale zazwyczaj robię paznokcie w locie między wyjściami przez co nie mam czasu na takie zabawy, cała ja :) Tym razem było inaczej więc wykorzystałam to i dorobiłam mały akcent.


W tygodniu planuje odświeżyć kolekcje lakierów na lato, a tymczasem moje ulubione kolorki z ostatnich kilku miesięcy.
